Zły agent nieruchomości vs dobry agent nieruchomości

16:01 Unknown 0 Comments

Na pewno każda osoba, która kiedykolwiek wystawiała ogłoszenie o sprzedaży/wynajmie, prędzej czy później spotkała się z ofertą pośrednika. "Dzień dobry, czy oferta jest aktualna? Chciałbym zaproponować możliwość współpracy z agencją XXX."- jedni odpowiadają, że jasne, proszę bardzo; drudzy bardzo szybko kończą rozmowę krótkim "nie". Wiem, że pośrednicy są często odbierani jako krwiopijcy, którzy tylko zdzierają kosmiczną prowizję, ale zapewniam Was- DOBRY pośrednik jest na miarę złota! W dzisiejszym wpisie powiem Wam, jaka jest różnica między dobrym, a złym pośrednikiem oraz czego możemy, a wręcz powinniśmy oczekiwać od agencji, z którą zaczynamy współpracę.


Różnice pomiędzy złym, a dobrym pośrednikiem:

Zły pośrednik: Dzwoni, proponuje współpracę, ale nie wyjaśnia nam, na czym ta współpraca polega. Skupia się wyłącznie na poinformowaniu nas jaki jest koszt prowizji. Nie interesują go nasze obiekcje, na nasze "nie" reaguje odłożeniem słuchawki.
Dobry pośrednik: Proponując nam współpracę dokładnie wyjaśnia na czym ona polega, co może nam zaoferować ze swojej strony, co zyskamy zgadzając się na to, aby nas reprezentował. Słysząc obiekcje stara się dowiedzieć z czego one wynikają, a następnie wytłumaczyć nam, że nic nie tracimy, a tylko możemy zyskać.

Zły pośrednik: Mówi nam, że umowę pośrednictwa podpiszemy dopiero przed spotkaniem z pierwszym klientem i od razu, bez podpisanej umowy, wprowadza nasze mieszkanie do bazy. Zdjęcia pobiera z ogłoszenia, na którym znalazł nasz numer- kadruje je, żeby nie było widać znaku wodnego serwisu. 
Dobry pośrednik: Umawia się z nami na spotkanie w celu podpisania umowy i zrobienia dobrych zdjęć. Nie wprowadza do bazy mieszkania, dopóki umowa pośrednictwa nie znajdzie się w jego rękach.

Zły pośrednik: Wklepuje byle jak nasze ogłoszenie do bazy, zapisuje, automatycznie wysyła ofertę na wszystkie strony z którymi baza współpracuje i na tym kończy promowanie naszej oferty.
Dobry pośrednik:  Starannie wprowadza mieszkanie do bazy, dopytując o wszystkie niezbędne szczegóły (z którego roku jest budynek, czy do mieszkania przynależy komórka lokatorska itp.), które dla złego pośrednika są zupełnie nieistotne. Oprócz eksportu ogłoszenia na współpracujące strony, umieszcza ofertę naszego mieszkania na innych serwisach typu gumtree, czy olx.

Zły pośrednik: Czeka na telefony od klientów zainteresowanych naszym mieszkaniem. Tylko czeka.
Dobry pośrednik: Czeka na telefony od klientów zainteresowanych naszym mieszkaniem, a w międzyczasie przekopuje bazę swoich klientów, poszukując potencjalnych chętnych. 

Zły pośrednik: Przychodząc z klientami na spotkanie jest kompletnie nieprzygotowany. Jedyne, co robi to podpisuje umowę z klientami na klatce schodowej (na pewno chcą go oszukać!), przyprowadza ich do mieszkania i oddaje w ręce właściciela. Sam stoi, nie odzywa się, czeka tylko na informację "Bierzemy!", żeby móc przypomnieć o należącej mu się prowizji.
Dobry pośrednik: Ufa swoim klientom. Nie robi scen każąc im podpisywać umowę na kolanie przed wejściem do mieszkania- robi to dopiero po wejściu i przywitaniu się z właścicielem. Bardzo często wręcza klientom wydrukowaną ofertę mieszkania, bo nie mają obowiązku pamiętać wszystkich szczegółów. Nie wtrąca się, jeśli właściciel sam chce prezentować nieruchomość, ale jednocześnie pozostaje czujny, aby w każdej chwili móc coś podpowiedzieć, czy wspomnieć o zaletach mieszkania, o których zapomniał wspomnieć właściciel.

Zły pośrednik: Po uzyskaniu informacji, że klienci decydują się na mieszkanie, prosi właściciela o przygotowanie umowy i ustalenie terminu spotkania.
Dobry pośrednik: Sam przygotowuje umowę (często agencje mają swoje własne wzory), mailowo lub telefonicznie dogrywa najdrobniejsze szczegóły zarówno z właścicielem jak i z klientami. 

Zły pośrednik: Przy podpisaniu umowy właściwej stoi, nie odzywa się, czeka na swoją prowizję. Żegna się, wychodzi, jego praca jest zakończona.
Dobry pośrednik: Czyta na głos treść umowy, dopytuje czy wszystko jest jasne, w razie potrzeby tłumaczy, co oznacza dany zapis. Nie kończy swojej pracy po otrzymaniu prowizji. Dzwoni po jakimś czasie do osób, z którymi współpracował, aby dopytać, czy wszystko w porządku i czy są zadowoleni.  


Pamiętajmy, że pośrednik musi zapracować na swoją prowizję- w końcu za coś ją bierze. Wymagajmy, aby zajął się odpowiednio naszą ofertą, nami, potencjalnym klientem. Decydując się na współpracę powinniśmy czuć, że ze spokojem możemy pozostawić promowanie naszego mieszkania pośrednikowi. Myślę, że większość kwestii udało mi się omówić w tym wpisie, ale jeśli macie jakiekolwiek pytania, to zachęcam Was do pozostawienia komentarza lub kontaktu mailowego.
Do następnego!



0 komentarze:

Dziękuję za Twoją opinię :)

Mity o Home Stagingu

18:38 Unknown 0 Comments

Wyobraźmy sobie taką sytuację (część z Was pewnie nie musi :)). Postanowiliśmy właśnie sprzedać nasze mieszkanie. Zrobiliśmy zdjęcia, zamieściliśmy w internecie ofertę. Kilka osób zadzwoniło, kilka przyszło na spotkanie, ktoś nawet powiedział, że jest bardzo zainteresowany, ale musi omówić temat z żoną/mężem. W efekcie mieszkanie nadal pozostaje niesprzedane, mnożą nam się koszta jakie ponosimy za podbijanie ogłoszeń, czynsz, czy ratę kredytu, który nadal co miesiąc spłacamy. Tracimy cierpliwość i zaczynamy szukać w internecie informacji, co jeszcze możemy zrobić, aby zwiększyć szansę na sprzedanie naszej nieruchomości. Wtedy trafiamy na informacje o homestagingu- obco brzmiące słowo, pod którym nie do końca wiemy, co się kryje. Ktoś nam każe wydawać pieniądze na mieszkanie, którego i tak chcemy się pozbyć, ktoś uważa, że musimy wprowadzić istotne zmiany do naszej pięknie urządzonej przestrzeni... Zaczynamy się zastanawiać, o co tu tak naprawdę chodzi? Gdzie tu sens i logika? Dlaczego mam inwestować w mieszkanie, które chcę sprzedać? Czy homestaging to tuszowanie wad mieszkania i oszukiwanie zainteresowanych? 
Nie musimy na wszystkim się znać i to zupełnie normalne, że te pytania wibrują nam w głowie- szczególnie, kiedy firma, na której stronę trafiliśmy nie wyjaśniła nam na wstępie na czym to wszystko polega. Chciałabym w dzisiejszym poście odpowiedzieć Wam na najczęściej pojawiające się pytania i wątpliwości. Zapraszam do lektury :)

Mit nr 1: Home staging jest drogi i mnie na niego nie stać.
Głównym założeniem home stagingu jest zadbanie o to, aby właściciel nie stracił w końcowym rozrachunku pieniędzy, a zyskał. Metamorfoza wnętrza w głównej mierze opiera się na odgraceniu mieszkania, wyrzuceniu zbędnych rzeczy, aby nie raziły potencjalnych kupujących, co nie pożera nam dużej sumy pieniędzy. Zakłada się również, że inwestycja w stylizację nieruchomości nie powinna przekraczać 1% ceny- w tym wypadku za mieszkanie warte 200 000 złotych możemy na homestaging przeznaczyć 2000 złotych i będzie to kwota, w której spokojnie się zmieścimy. Pamiętajmy, że nie jest to bezzwrotna inwestycja, ale o tym napiszę w kolejnym punkcie. Zastanówmy się również, czy stać nas na płacenie stałych opłat za mieszkanie przez kolejnych kilka, kilkanaście miesięcy, przez które mieszkanie nadal będzie stało niesprzedane.

Mit nr 2: Home staging i tak w niczym nie pomoże.
Mieszkania poddane metamorfozie po pierwsze (i pewnie dla nas najważniejsze), zyskują na wartości. Cena potrafi w najlepszych przypadkach wzrosnąć aż o 15% początkowej wartości. Czym zatem jest ten zainwestowany 1%? :) Bardzo często mieszkania,  którymi nikt się nie interesował od miesięcy, sprzedają się w kilka dni po przemianie. 

Mit nr 3: Sam sobie wystylizuję mieszkanie. Tu kwiatek, tam obrazek...
Jeśli posiadasz zdolności aranżacyjne, to super- przydadzą Ci się w nowym lokum, które urządzisz tak, aby to właśnie Tobie się podobało. Home stager ma jednak nieco inne zadanie, do którego wykorzysta zdobytą wiedzę- musi odnaleźć grupę docelową, pod którą wystylizuje mieszkanie, zneutralizuje wnętrze, wykorzysta również wiedzę dotyczącą prezentowania nieruchomości, aby zadbać o naszego potencjalnego kupującego. W home stagingu nie chodzi o to, aby pięknie urządzić wnętrze (po naszemu), ale o to, aby nowy obraz wnętrza przemówił do odpowiedniej, jak największej grupy osób.

Mit nr 4: Home staging to tuszowanie wad mieszkania.
Home staging to przede wszystkim uwypuklanie zalet. Nie zasłaniamy dziur w ścianach obrazami, ani nie przykrywamy zgniłej podłogi nową wykładziną. Skupiamy się na atutach. Mamy piękny przestronny salon? Super, odgraćmy go, aby było to widać. Mamy piękne kafelki w łazience? Świetnie, dobierzemy dodatki pod ich kolor. Maria Semczyszyn, od której miałam przyjemność się uczyć sztuki home stagingu, powiedziała rzecz, która zapadła mi w pamięć: "Czy jeżeli idę na randkę, to idę poczochrana, czy ładnie uczesana? Jeśli idę na rozmowę o pracę, to zakładam koszulę i szpilki, czy idę w piżamie?"- i o to, drodzy Państwo, właśnie chodzi. Traktujemy naszego potencjalnego kupującego z należytym szacunkiem- przygotowujemy nieruchomość, aby czuł się w niej dobrze, aby widział i czuł, że o niego dbamy. Czy będzie się mógł poczuć w ten sposób, kiedy powita go sterta brudnych naczyń, obdarta tapeta, czy bałagan?

Mit nr 5: Mieszkanie do remontu nie potrzebuje home stagingu.
Potrzebuje, nawet bardzo- będzie to jednak nieco inny zabieg niż w przypadku mieszkania, które jest do zamieszkania od razu. Bardzo często posiadając mieszkanie przeznaczone do remontu wychodzimy z założenia, że potencjalny klient wejdzie i sam sobie wyobrazi, jak to wszystko będzie wyglądało po remoncie. Niestety, nic bardziej mylnego. Nasz klient podświadomie cały czas widzi te zniszczone ściany i podłogi, rury na wierzchu, meblościankę w salonie. Na czym zatem polega zadanie home stagera? Na przygotowaniu mieszkania do remontu w taki sposób, aby klienta nie odrzucało już na etapie przeglądania ogłoszenia, aby na miejscu nic go nie rozpraszało, na podsunięciu kilku przedmiotów-kluczy ułatwiających wyobrażenie sobie, co w danym miejscu może się znaleźć. Pamiętajmy, że nie każdy człowiek posiada tak rozwiniętą wyobraźnię i potrzebuje do tego naszej pomocy.

Mit nr 6: Tylko nieruchomości na sprzedaż można poddać home stagingowi.
Mieszkanie, które chcemy przeznaczyć pod wynajem tak samo warto poddać metamorfozie. Ile możesz sobie zażyczyć za wynajem mieszkania w PRLowskim standardzie, a o ile więcej będzie warte mieszkanie, które zostało odpowiednio przygotowane dla przyszłych najemców? Jedno z mieszkań na warszawskiej Woli, którym miałam okazję się zająć, było wystawione za 1600 złotych + liczniki. Niestety standard mieszkania odrzucał i nikt nie był zainteresowany zamieszkaniem w nim. Wraz z właścicielką usunęłyśmy wszystkie meblościanki, niepasujące, rozkompletowane fotele, stare zasłonki i resztę zbędnych rzeczy. Ściany zostały odmalowane, łóżko wymienione, dobrałyśmy dodatki. Inwestycja bardzo szybko się zwróciła- najemcy znaleźli się w ciągu 2 dni od wystawienia nowego ogłoszenia; z ceną 2100 zł + liczniki. Niezła różnica, prawda? :) 



Mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na nękające Was pytanie i wątpliwości. Jeśli brakuje Wam jakiejś informacji, chcecie o coś dopytać albo przychodzą Wam na myśl dodatkowe pytania, zostawcie je w komentarzu, a na pewno na nie odpowiem.
Do następnego!


0 komentarze:

Dziękuję za Twoją opinię :)